Harry.
Dzisiejszy imagin będzie niestety smutny, nawet bardzo, ale uważam, że pomimo tego jest warty przeczytania, bo bardzo długo nad nim pracowałam.
Siedzisz załamana na kanapie. Łzy leją się ciurkiem po twoich
policzkach. Co ty teraz zrobisz? Jak dasz sobie radę? Te pytania nie
dają ci spokoju. Przeciez to nie tak miało wyglądać. Zanosisz się
głośnym szlochem kiedy do mieszkania wchodzi Harry. Gdy tylko słyszy, że
płaczesz zostawia w korytarzu torby z zakupami i podbiega do ciebie.
Patrzy ci prosto w oczy.
- Co się stało, Skarbie czemu płaczesz? - przytula cię mocno do siebie.
Ty przykładasz głowę do jego torsu i pozwalasz łzom płynąć. Harry uspokaja cię i głaszcze po włosach delikatnie cie całując. Kołysze cię lekko w prawo i lewo. W końcu dajesz się uspokoić. Podnosisz głowę. Spoglądasz na niego nieśmiało i pokazujesz test ciążowy, który do jej pory kurczowo ściskałaś w dłoni. Chłopak patrzy na ciebie pytającym wzrokiem.
- Jestem w ciąży. - mówisz cicho.
- I to jest ten powód, dla którego płaczesz, tak? - zdaje się nie rozumieć tragedii.
- Harry, ty nie rozumiesz. My będziemy mieli dziecko! Nie jesteśmy na to gotowi. Ja mam 18 lat, ty też. Jak ty to sobie wyobrażasz? - szlochasz głośno.
- Cii.. spokojnie [T.I]. Jakoś damy sobie radę. - wyciera twoje łzy.
- Ja mam wychowywać dziecko. Ja sama sobą nie umiem się zająć. - dramatyzujesz. - Poza tym to zniszczy ci karierę.
- Nie jesteśmy sami. Mamy rodzinę, przyjaciół pomogą nam. Wszystko będzie dobrze. - uśmiecha się deliktanie. - Wyobraź sobie takiego małego szkraba tuptającego po naszym mieszkaniu. Co? Nie mów, że ci sie to nie podoba?
Rozweselasz się. Myśl o maluchu na twoich ramionach od razu poprawia ci humor. Chyba rzeczywiście nie ma powodu do strachu. Harry ponownie cie przytula. Z jego oczu też spływają łzy, ale szczęścia.
6 miesięcy później
Z niecierpliwością czekacie na przybycie na świat waszej córeczki. Zarówno ty jak i Harry pokochaliście to małe stworzonko rosnące po twoim sercem. Ucieszyła was również reakcja fanów na tę wiadomość. Bardzo się ucieszyli. Zasypują Hazzę na twitterze propozycjami imion, a na koncertach rzucają na scenę grzechotki i pluszaki. To takie słodkie. Najbardziej chyba cieszą się Niall, Liam, Zayn i Lou. Nie mogą się doczekać aż będą spiewać małej kołysanki i zabierać ją na spacery.
Jednak cały czar pryska gdy podczas jednego z koncertów w Londynie Harry dostaje niepokojącą wiadomość. Podczas śpiewania LWWY niespodziewanie na scenę wchodzi Paul i szepcze mu do ucha tak by fanki nie słyszały:
- Dzwonili ze szpitala. Coś dzieje się z [T.I] i dzieckiem.
Chłopak patrzy na niego z niepokojem po czym rzuca mikrofon i szybko wybiega ze sceny. Zabierając ze sobą tylko komórkę i kluczyki od auta. Wsiada do samochodu i łamiąc chyba wszystkie możliwe przepisy drogowe jedzie do szpitala. Niestety nie czeka tam na niego dobra wiadomość. Gdy tylko jest na miejscu pyta się lekarza co z tobą.
- Panie doktorze, co się dzieje z [T.I] [T.N]? - cały się trzęsie.
- A pan jest z rodziny? - pyta.
- Tak, jestem ojcem jej dziecka. - odpowiada zdenerwowany.
- Panna [T.I] jest chwilowo na sali operacyjnej. Ma cesarskie cięcie. Dziecko zaczęło się dusić. Jednak nie wiemy czy będziemy w stanie uratować którąkolwiek z nich. - spuszcza głowę.
- Co? Ale wszystko miało być w porządku. - łzy lecą po jego oczach.
Zrezygnowany siada na ławce w poczekalni. Kiedy po koncercie przyjeżdżają chłopaki zastają Harry'ego siedzącego w tym samym miejscu z rękami złożonymi do modlitwy i łzami w oczach. Na nic nie reaguje. Dopiero gdy Louis go przytula ten zaczyna płakać głośniej i donośniej. Z jeszcze większym żalem, jeszcze większym smutkiem i bezsilnością.
- Co się stało Stary? - pyta Zayn.
Nie ma odpowiedzi. Pyta ponownie. W końcu słyszy cichy szept między szlochami.
- Nie żyje. [T.I] nie żyje.
Wszyscy momentalnie cichną. Nie potrafią w to uwierzyć. Przecież wszystko było w porządku. Harry nie puszcza Lou. Kurczowo trzyma się jego ręki i płacze. Stracił osobę, która była dla niego najważniejsza. I nawet nie zdążył się z nią pożegnać. Czemu? Czemu los jest taki niesprawiedliwy? Nie zauważa nawet jak podchodzi do niego lekarz.
- Proszę pana. Udało nam się uratować dziecko. Dziewczynka jest bardzo słaba, ale jeśli przeżyje tą noc wszystko powinno być w porządku. - mówi. - Chcę ją pan zobaczyć?
Zastanawia się chwilę po czym mówi:
- Tak.
Podnosi się, ale chwilę potem znowu upada. Nie ma siły. Jednak przy pomocy Liam'a i Zayn'a dochodzi do inkubatora Małej. Gdy widzi ją lekko się uśmiecha. Jest taka malutka i bezbronna. Czuje, że zrobi wszystko by ją chronić. Delikatnie głaszcze jej drobniutką i ciepłą rączkę. Ona natomiast uśmiecha się przez sen. Jest do ciebie taka podobna.
- Kocham cię. Nawet nie wiesz jak bardzo. - mówi jej.
Potem siedzi przy niej całą noc. Nuci kołysanki, opowiada o mamie nie powstrzymując łez płynących po jego bladych policzkach.
Niestety gdy rano wraca ze szpitalnego baru dowiaduje się, że jego Aniołek odszedł i jest już w lepszym świecie, razem ze swoja mamusią. Harry zostaje sam. Zupełnie sam.
- Rodzimy się po to żeby umrzeć. Jednak niestety czasami Bóg zabiera nas do siebie za wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie. Co wtedy zrobić? Kiedy zabiera się nam wszystko to co mamy? Żyć dalej? Ale po co? I tak nic już nie ma już sensu . Jedynym wyjściem jest dołączyć do swoich bliskich tam, w innym świecie, w którym nie ma śmierci, bólu i płaczu. Jest tylko szczęście i miłość. - kończy pisać list podpisem.
Kładzie kartkę obok siebie. Po czym łyka mnóstwo tabletek, popija je wódką i zapada w głęboki sen czekając na spotkanie z tobą i waszym maleństwem.
No i jak? Wiem smutny, wszyscy umarli, ale jakoś tak no taką miałam wenę :( Mam nadzieję, że skomentujecie.
- Co się stało, Skarbie czemu płaczesz? - przytula cię mocno do siebie.
Ty przykładasz głowę do jego torsu i pozwalasz łzom płynąć. Harry uspokaja cię i głaszcze po włosach delikatnie cie całując. Kołysze cię lekko w prawo i lewo. W końcu dajesz się uspokoić. Podnosisz głowę. Spoglądasz na niego nieśmiało i pokazujesz test ciążowy, który do jej pory kurczowo ściskałaś w dłoni. Chłopak patrzy na ciebie pytającym wzrokiem.
- Jestem w ciąży. - mówisz cicho.
- I to jest ten powód, dla którego płaczesz, tak? - zdaje się nie rozumieć tragedii.
- Harry, ty nie rozumiesz. My będziemy mieli dziecko! Nie jesteśmy na to gotowi. Ja mam 18 lat, ty też. Jak ty to sobie wyobrażasz? - szlochasz głośno.
- Cii.. spokojnie [T.I]. Jakoś damy sobie radę. - wyciera twoje łzy.
- Ja mam wychowywać dziecko. Ja sama sobą nie umiem się zająć. - dramatyzujesz. - Poza tym to zniszczy ci karierę.
- Nie jesteśmy sami. Mamy rodzinę, przyjaciół pomogą nam. Wszystko będzie dobrze. - uśmiecha się deliktanie. - Wyobraź sobie takiego małego szkraba tuptającego po naszym mieszkaniu. Co? Nie mów, że ci sie to nie podoba?
Rozweselasz się. Myśl o maluchu na twoich ramionach od razu poprawia ci humor. Chyba rzeczywiście nie ma powodu do strachu. Harry ponownie cie przytula. Z jego oczu też spływają łzy, ale szczęścia.
6 miesięcy później
Z niecierpliwością czekacie na przybycie na świat waszej córeczki. Zarówno ty jak i Harry pokochaliście to małe stworzonko rosnące po twoim sercem. Ucieszyła was również reakcja fanów na tę wiadomość. Bardzo się ucieszyli. Zasypują Hazzę na twitterze propozycjami imion, a na koncertach rzucają na scenę grzechotki i pluszaki. To takie słodkie. Najbardziej chyba cieszą się Niall, Liam, Zayn i Lou. Nie mogą się doczekać aż będą spiewać małej kołysanki i zabierać ją na spacery.
Jednak cały czar pryska gdy podczas jednego z koncertów w Londynie Harry dostaje niepokojącą wiadomość. Podczas śpiewania LWWY niespodziewanie na scenę wchodzi Paul i szepcze mu do ucha tak by fanki nie słyszały:
- Dzwonili ze szpitala. Coś dzieje się z [T.I] i dzieckiem.
Chłopak patrzy na niego z niepokojem po czym rzuca mikrofon i szybko wybiega ze sceny. Zabierając ze sobą tylko komórkę i kluczyki od auta. Wsiada do samochodu i łamiąc chyba wszystkie możliwe przepisy drogowe jedzie do szpitala. Niestety nie czeka tam na niego dobra wiadomość. Gdy tylko jest na miejscu pyta się lekarza co z tobą.
- Panie doktorze, co się dzieje z [T.I] [T.N]? - cały się trzęsie.
- A pan jest z rodziny? - pyta.
- Tak, jestem ojcem jej dziecka. - odpowiada zdenerwowany.
- Panna [T.I] jest chwilowo na sali operacyjnej. Ma cesarskie cięcie. Dziecko zaczęło się dusić. Jednak nie wiemy czy będziemy w stanie uratować którąkolwiek z nich. - spuszcza głowę.
- Co? Ale wszystko miało być w porządku. - łzy lecą po jego oczach.
Zrezygnowany siada na ławce w poczekalni. Kiedy po koncercie przyjeżdżają chłopaki zastają Harry'ego siedzącego w tym samym miejscu z rękami złożonymi do modlitwy i łzami w oczach. Na nic nie reaguje. Dopiero gdy Louis go przytula ten zaczyna płakać głośniej i donośniej. Z jeszcze większym żalem, jeszcze większym smutkiem i bezsilnością.
- Co się stało Stary? - pyta Zayn.
Nie ma odpowiedzi. Pyta ponownie. W końcu słyszy cichy szept między szlochami.
- Nie żyje. [T.I] nie żyje.
Wszyscy momentalnie cichną. Nie potrafią w to uwierzyć. Przecież wszystko było w porządku. Harry nie puszcza Lou. Kurczowo trzyma się jego ręki i płacze. Stracił osobę, która była dla niego najważniejsza. I nawet nie zdążył się z nią pożegnać. Czemu? Czemu los jest taki niesprawiedliwy? Nie zauważa nawet jak podchodzi do niego lekarz.
- Proszę pana. Udało nam się uratować dziecko. Dziewczynka jest bardzo słaba, ale jeśli przeżyje tą noc wszystko powinno być w porządku. - mówi. - Chcę ją pan zobaczyć?
Zastanawia się chwilę po czym mówi:
- Tak.
Podnosi się, ale chwilę potem znowu upada. Nie ma siły. Jednak przy pomocy Liam'a i Zayn'a dochodzi do inkubatora Małej. Gdy widzi ją lekko się uśmiecha. Jest taka malutka i bezbronna. Czuje, że zrobi wszystko by ją chronić. Delikatnie głaszcze jej drobniutką i ciepłą rączkę. Ona natomiast uśmiecha się przez sen. Jest do ciebie taka podobna.
- Kocham cię. Nawet nie wiesz jak bardzo. - mówi jej.
Potem siedzi przy niej całą noc. Nuci kołysanki, opowiada o mamie nie powstrzymując łez płynących po jego bladych policzkach.
Niestety gdy rano wraca ze szpitalnego baru dowiaduje się, że jego Aniołek odszedł i jest już w lepszym świecie, razem ze swoja mamusią. Harry zostaje sam. Zupełnie sam.
- Rodzimy się po to żeby umrzeć. Jednak niestety czasami Bóg zabiera nas do siebie za wcześnie. Zdecydowanie za wcześnie. Co wtedy zrobić? Kiedy zabiera się nam wszystko to co mamy? Żyć dalej? Ale po co? I tak nic już nie ma już sensu . Jedynym wyjściem jest dołączyć do swoich bliskich tam, w innym świecie, w którym nie ma śmierci, bólu i płaczu. Jest tylko szczęście i miłość. - kończy pisać list podpisem.
Kładzie kartkę obok siebie. Po czym łyka mnóstwo tabletek, popija je wódką i zapada w głęboki sen czekając na spotkanie z tobą i waszym maleństwem.
No i jak? Wiem smutny, wszyscy umarli, ale jakoś tak no taką miałam wenę :( Mam nadzieję, że skomentujecie.
Może lepiej pisz coś weselszego, bo ciekawie, ale niech się nikt nie smuci i wszyscy happy :) Następnym razem prosimy o coś śmiesznego, żeby płakać ze śmiechu a nie ze smutku :)
OdpowiedzUsuńA ja tam lubie czasami przeczytać jakiś smutny imagin, bo wszędzie te happy endy.
OdpowiedzUsuń♥ A tak w ogóle to świetnie piszesz :-)