Zayn.
Ostatnia lekcja.. Siedziałam na matmie i gapiłam się w sufit. Myślałam o
tym, aby jak najszybciej wyjść stamtąd i znowu ujrzeć Malika, który
zawsze czekał na mnie przed szkołą po lekcjach. Każda minuta ciągnęła
się w nieskończoność.. Nauczycielka ciągle zwracała mi uwagę, bo niby
nic nie robię, tylko myślę o niebieskich migdałach. Nawet nie chciało mi
się jej tłumaczyć co mi jest, bo i tak nic by nie zrozumiała.. Czy ona w
ogóle kiedykolwiek była zakochana? Właściwie babka była mi totalnie
obojętna, tak samo jak i ta cała lekcja. Chciałam tylko wyjść i zobaczyć
się z Zaynem. Wszystko zaczęło mnie wkurzać. Nawet tykanie zegara stało
się irytujące. Po chwili usłyszałam denerwujący sygnał karetki.
Położyłam się na ławce i modliłam się o święty spokój do końca lekcji.
Jednak do naszej klasy wpadła spanikowana dyrektorka. "II F?!"-
wrzesnęła. "Takkk.." - odpowiedzieli zgodnym chórkiem, jednak bez mojego
udziału. "[twoje imię i nazwisko] szybko, chodź!" - wywołała mnie. "Ale
co się stało?" - zapytałam. Muszę przyznać, że mnie to nie obchodziło,
chciałam żeby dała mi święty spokój. "Zayn Malik? Znasz go prawda?" -
próbowała opanować emocje. "Oczywiście, że tak." - nagle doznałam
jakiegoś olśnienia. O co jej babie chodziło? "Szybko!" - pociągnęła mnie
w stronę głównego wyjścia szkoły. "Może mi pani wytłumaczyć o co
chodzi?" - zapytałam w miarę grzecznie. Nie odpowiedziała mi nic.
Wyszłyśmy przed budynek i.. Zamarłam. "Zayn!" - rzuciłam się w stronę
krwawiącego chłopaka, który leżał przy szkolnym parkingu. "Rany Zayn!
Co Ci jest?!" - złapałam go za rękę. Dłonie zaczęły mi się trząść, a do
oczu napłynęły łzy. "Zayn, proszę Cię, odezwij się do cholery!" -
wybuchłam okropnym płaczem łapiąc go za policzki. "Zayn.. nie rób mi
tego.." - klęczałam przy nim, a reszta patrzyła się na to wszystko.
Jedynie pomoc medyczna opatrywała mu rany. "Czy.. czy on będzie żył?" -
zapytałam jednego z lekarzy drżącym, rozpaczliwym głosem. "Niech się
pani uspokoi. Zrobimy wszystko co w naszej mocy." - powiedział i wskazał
dłonią abym się odsunęła. Odeszłam krok w tył. Zapłakana.. zmęczona. W
ramiona wzięła mnie dyrektorka. "Wszystko będzie dobrze, chodźmy zawiozę
Cię do szpitala.." - zaproponowała i zabrała mnie do auta. Karetka z
Malikiem odjechała na sygnale.. Bałam się, okropnie się bałam.. Po
chwili byłam już w szpitalu. Siedziałam przy nim i trzymałam jego zimną
dłoń. Dyrektorka stała tuż za mną.. "Co się w ogóle stało?" - szepnęłam
resztkami sił. "Policja ogląda nagrania z monitoringu szkoły.
Prawdopodobnie, ktoś go pobił.." - powiedziała ciepłym głosem. "Nie
wierzę.." - mówiłam sama do siebie. "Zostawię was samych, trzymaj się
kochanie. Zapewne nie będziesz w stanie przychodzić na zajęcia, więc
usprawiedliwię Ci wszystkie nieobecne godziny. Rodziców też poinformuje o
tym co się stało. Nie martw się." - przytuliła mnie i udała się w
stronę drzwi. "Dziękuję pani.." - szepnęłam i przytuliłam się do dłoni
Malika. Siedziałam przy nim cały dzień i całą noc..
Rano przyszedł lekarz i zabrał go na jakąs poważną operację, od której właściwie wszystko zależało.. Położyłam się, więc na kanapie stojącej w sali i pod jego nieobecność próbowałam zasnąć, odpocząć od tego choć na chwilę. Nie mogłam jednak znaleźć miejsca dla siebie. Kręciłam się, mamrotałam coś sobie pod nosem, było mi na prawdę ciężko. W myślach cały czas miałam Zayna i jego wypadek. Nie miałam pojęcia co się stało ani jaki jest stan jego zdrowia, bo lekarz nic nie chciał mi powiedzieć. Nie miałam sił już na nic, nie jadłam, nie piłam, nie spałam.. Siedziałam i płakałam..
"Przepraszam, wszystko z panią w porządku?" - wyrwał mnie z zamyślenia głos pielęgniarki. "Tak, wszystko w porządku, dziękuję" - odwróciłam się w jej stronę i otarłam łzy z policzka. "Niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze." - usiadła obok mnie i czule dotknęła mojego ramienia. "Myśli pani, że on z tego wyjdzie?" - spojrzałam na nią błagalnym spojrzeniem. "Na razie nie jest z nim najlepiej, ale trzeba być dobrej myśli. Często mamy pacjentów z podobnymi urazami jak pan Malik. Większość z nich wychodzi z tego cało. Trzeba cierpliwości i czasu." - tłumaczyła. "Tylko on jest nieprzytomny, ma okropne rany.. Przestaje wierzyć, że wszystko będzie z nim w porządku." - rozpłakałam się i schowałam twarz w dłoniach. "Niech się pani położy, odpocznie, operacja bedzie trwała dość długo." - wstała z kanapy. "Niech się pani nie martwi." - uśmiechnęła się i wyszła z sali. Położyłam się i zamknęłam oczy. Przed moim oczyma znów stanął Zayn i wszystkie najpiękniejsze chwile spędzone z nim sam na sam..
Minęło kilka godzin.. Leżałam i czekałam na znak, że operacja się skończyła. Po chwili do sali przyszedł lekarz, jednak.. bez Zayna. Wtedy poczułam coś okropnego, coś.. jakby kula trafiła prosto w moje serce. Przyszedł moment, którego nigdy w życiu nie doświadczyłam, nie miałam pojęcia jak zareaguje. Nie miałam pojęcia, że coś takiego spotka właśnie mnie. Na widok doktora poderwałam się z kanapy. Wiedziałam jakie informacje ma mi do przekazania.. "Pani.. " - zaczął. "Wiem, niech pan nic nie mówi. Wiem co się stało, czuję brak Zayna." - przerwałam mu, po czym wybuchłam ogromnym płaczem. "Przykro mi.." - szepnął i podszedł do mnie. "Mogę.. mogę zobaczyć go po raz ostatni?" - wyłam jak małe dziecko. "Oczywiście." - zgodził się lekarz i zaprowadził mnie na salę, gdzie leżał martwy Malik. Weszłam do środka. Wyglądał normalnie, jakby spał.. Poczułam się jakby stał przy mnie, niewidzialny. Dotykał mnie, całował.. Jednak leżał, nie poruszał się, nie oddychał. Był martwy. "Zay.." - podeszłam do niego i dotknęłam jego już chłodnej dłoni. "Zayn kotku, ja i tak Cię kocham, będziemy razem, już niedługo." - nachyliłam sie i pocałowałam jego delikatnie sine usta. "Nie zostawię Cię samego, obiecuje." - pocałowałam go po raz ostatni i wybiegłam zapłakana z sali prosto na pobliski most..
Rano przyszedł lekarz i zabrał go na jakąs poważną operację, od której właściwie wszystko zależało.. Położyłam się, więc na kanapie stojącej w sali i pod jego nieobecność próbowałam zasnąć, odpocząć od tego choć na chwilę. Nie mogłam jednak znaleźć miejsca dla siebie. Kręciłam się, mamrotałam coś sobie pod nosem, było mi na prawdę ciężko. W myślach cały czas miałam Zayna i jego wypadek. Nie miałam pojęcia co się stało ani jaki jest stan jego zdrowia, bo lekarz nic nie chciał mi powiedzieć. Nie miałam sił już na nic, nie jadłam, nie piłam, nie spałam.. Siedziałam i płakałam..
"Przepraszam, wszystko z panią w porządku?" - wyrwał mnie z zamyślenia głos pielęgniarki. "Tak, wszystko w porządku, dziękuję" - odwróciłam się w jej stronę i otarłam łzy z policzka. "Niech się pani nie martwi, wszystko będzie dobrze." - usiadła obok mnie i czule dotknęła mojego ramienia. "Myśli pani, że on z tego wyjdzie?" - spojrzałam na nią błagalnym spojrzeniem. "Na razie nie jest z nim najlepiej, ale trzeba być dobrej myśli. Często mamy pacjentów z podobnymi urazami jak pan Malik. Większość z nich wychodzi z tego cało. Trzeba cierpliwości i czasu." - tłumaczyła. "Tylko on jest nieprzytomny, ma okropne rany.. Przestaje wierzyć, że wszystko będzie z nim w porządku." - rozpłakałam się i schowałam twarz w dłoniach. "Niech się pani położy, odpocznie, operacja bedzie trwała dość długo." - wstała z kanapy. "Niech się pani nie martwi." - uśmiechnęła się i wyszła z sali. Położyłam się i zamknęłam oczy. Przed moim oczyma znów stanął Zayn i wszystkie najpiękniejsze chwile spędzone z nim sam na sam..
Minęło kilka godzin.. Leżałam i czekałam na znak, że operacja się skończyła. Po chwili do sali przyszedł lekarz, jednak.. bez Zayna. Wtedy poczułam coś okropnego, coś.. jakby kula trafiła prosto w moje serce. Przyszedł moment, którego nigdy w życiu nie doświadczyłam, nie miałam pojęcia jak zareaguje. Nie miałam pojęcia, że coś takiego spotka właśnie mnie. Na widok doktora poderwałam się z kanapy. Wiedziałam jakie informacje ma mi do przekazania.. "Pani.. " - zaczął. "Wiem, niech pan nic nie mówi. Wiem co się stało, czuję brak Zayna." - przerwałam mu, po czym wybuchłam ogromnym płaczem. "Przykro mi.." - szepnął i podszedł do mnie. "Mogę.. mogę zobaczyć go po raz ostatni?" - wyłam jak małe dziecko. "Oczywiście." - zgodził się lekarz i zaprowadził mnie na salę, gdzie leżał martwy Malik. Weszłam do środka. Wyglądał normalnie, jakby spał.. Poczułam się jakby stał przy mnie, niewidzialny. Dotykał mnie, całował.. Jednak leżał, nie poruszał się, nie oddychał. Był martwy. "Zay.." - podeszłam do niego i dotknęłam jego już chłodnej dłoni. "Zayn kotku, ja i tak Cię kocham, będziemy razem, już niedługo." - nachyliłam sie i pocałowałam jego delikatnie sine usta. "Nie zostawię Cię samego, obiecuje." - pocałowałam go po raz ostatni i wybiegłam zapłakana z sali prosto na pobliski most..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz